WMS: Ad maiorem Dei gloriam

Foto: {[description]}
Przeczytanie artykułu zajmie Ci 2 minuty

WMS: Ad maiorem Dei gloriam

“Everything I do - I do it for you!" - śpiewa Bryan Adams. "Wszystko co robię, czynię dla ciebie!". Zakochany zaśpiewa to ukochanej. A chrześcijanin - świadom swej godności i wielkości Bożego obdarowania, pozwoli, by jego dusza te lub podobne słowa każdego dnia kierowała ku Bogu. Każdy wierzący, a tym bardziej - Wolontariusz Misyjny, chce na każdym kroku - nie tylko podczas wyjazdów, ale także w codziennym "tu i teraz" swojej rzeczywistości - dawać świadectwo o swoim Zbawicielu.

{[description]}

 Zabiega o to, "aby Go wszystkie narody znały i kochały". Stara się, by wszystko, co czyni, było podyktowane Bożą chwałą. Bierze sobie do serca, bardzo dosłownie, zachętę św. Pawła: "Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie (1Kor 10,31)".

Człowiek niedojrzały, karłowaty w wierze i w swym człowieczeństwie, nawet rzeczy obiektywnie dobre będzie czynił jak faryzeusz dla poklasku i próżnej chwały. Człowiek głębokiej wiary, za wszelką cenę będzie dążył do pomnażania chwały Pana Boga.

Osobom odpowiedzialnym za formację młodzieży należącej do Wolontariatu Misyjnego "Salvator" zależy na tym, by młodzież uczyła się w każdej chwili życia przyjmować jako własne zawołanie św. Ignacego Loyoli: "AD MAIOREM DEI GLORIAM!" (WSZYSTKO DLA WIĘKSZEJ CHWAŁY BOŻEJ!). No, może jeszcze rozwinięte o salwatoriańskie, "odziedziczone" po Założycielu: "...I DLA ZBAWIENIA DUSZ!".


Zapraszam do obejrzenia ostatniej z przygotowanych na ten tydzień prezentacji, która "spina" i podsumowuje to, co zostało dotychczas powiedziane na temat WMS:




A świadectwo przewidziane na dziś niech będzie swoistym potwierdzeniem, że młodzież zaangażowana w WMS również ma świetne wyczucie tego, co w tej formacji najważniejsze:

Reprezentują legendarne pokolenie lat 90-tych. Charakterystyczni, choć dla niektórych, kontrowersyjni. Pomagają... i dalej chcą pomagać. Właśnie kończą pracę w jednej z salwatoriańskich placówek misyjnych. Mowa o uczestnikach WMS: zawsze pełni pomysłów, na luzie, z ogromnym poczuciem humoru.

- Stała się rzecz niesamowita! - jak donoszą zafascynowani Wolontariusze - Spotkaliśmy samego Pana Boga! Jadł codziennie z nami śniadanie, obiad i zawsze zostawał na kolację. Razem z nami bawił się z dziećmi, podawał piłkę, malował obrazki, śmiał się kiedy pękały balony. Prowadził nas pod rękę po stromych zboczach gór w Mallkucu, podnosił, kiedy potykaliśmy się o kamienie. Wieczorami układał nas do snu, opowiadał bajki i śpiewał najpiękniejsze kołysanki. Nasz Dobry Tata dopingował nas podczas pracy i nie pozwalał się poddać, mimo uciążliwego upału. Pamiętamy kiedy zawsze wołał nas na popołudniową sjestę i pilnował, abyśmy odpoczęli. Nawet codzienne gotowanie i sprzątanie było dla nas przyjemnością. Bo jak tu nie robić czegoś z uśmiechem, kiedy robisz to z Ukochana Osobą?!

Codziennie zapraszał nas do Swojego Domu na wspólne świętowanie przy Stole Eucharystycznym. Rozmawialiśmy godzinami i ciągle nam było mało. Z bólem serca przyszło nam opuścić Bilaj. To miejsce niezwykłe - przyjeżdżasz dobry, a wyjeżdżasz lepszy. To, co się tutaj wydarzyło jest początkiem nowego życia - życia z Jezusem.

I pomyśleć, że zdarzyło się to w przeciągu jednego miesiąca i miało ścisły związek tylko z jedną Osobą. To jest dzwonek alarmowy dla serc czytelników, aby w ślad za tymi szczęściarzami starali się pomóc tam, gdzie ich ręce są potrzebne.


Paulina Olechowska


Dziękuję wszystkim za uwagę podczas całego tego tygodnia. Dziękuję wsparcie modlitewne Wolontariatu Misyjnego "Salvator".


Ks. Paweł Fiącek SDS